Gdy tylko weszłam do domu od razu skierowałam się w stronę swojego pokoju. Wraz z przekroczeniem progu rzuciłam torbę w kąt i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Po kilku sekundach już słyszałam kroki dochodzące ze schodów. Ciekawe które z nich tym razem tu wparuje.
- Christine Green, wiesz że w tym domu nie tolerujemy takiego zachowania. - Wściekły głos ojca dobiegał zza drzwi, wyraźnie zastanawiał się czy powinien wchodzić do pokoju, gdy jestem w tak złym humorze.
- W tym domu nie tolerujecie niczego! - Krzyknęłam i rzuciłam w drzwi jedną z książek, które leżały na łóżku, zaraz obok mojej ręki.
- Christi... - Zawsze niesamowicie bawił mnie fakt, że rodzicie używali mojego pełnego imienia tylko wtedy, gdy coś im przeszkadzało w moim zachowaniu. Jak się zastanowić to mówili tak do mnie praktycznie cały czas.
- Dupa, a nie Christine. - Przerwałam mu ostrzej niż zamierzałam czym najwyraźniej przekroczyłam granicę bo bez ostrzeżenia otworzył drzwi i stanął zaraz obok łóżka, na którym siedziałam.
- Mam dość. Masz karę. Nie wychodzisz nigdzie przez tydzień, zero przyjaciół, zero imprez, brak przywilejów jak samotne wracanie do domu! - Wyliczał na palcach kolejne zakazy, a ja nawet nie wiem kiedy, zaczęłam się histerycznie śmiać co najwyraźniej zbiło go z tropu bo nagle zamilkł.
- Jeśli chcesz to mogę oddać ci również telefon, i tak jedynymi kontaktami jakie mam w książce jesteś ty i mama. Nie zauważyłeś, że nie mam przyjaciół? Nie wychodzę na imprezy? Twoje kary jak zwykle mają być takie super ostre ale gówno ci z tego wychodzi! Tak przy okazji, Mark jest natarczywy, nie chcę żeby był moim kierowcą.
- Wiem, że kłamiesz w sprawie Marka. Będzie cię odwoził i przywoził. będzie czekał pół godziny po twoim wejściu do szkoły jak i pół godziny przed końcem twoich lekcji żebyś nie miała możliwości ucieczki. - Oznajmił bezbarwnym tonem i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi i jak zawsze olewając moją część wypowiedzi, która mogła przerodzić się w kłopotliwą rozmowę.
Wydałam z siebie głośny dźwięk poirytowania i rzuciłam z powrotem na łóżko, zakrywając sobie twarz poduszką żeby móc spokojnie wyrzucić z siebie wszystkie słowa nienawiści. Leżałam tak przez dość długi czas, nie zeszłam na żaden z posiłków, który był mi proponowany, zamknęłam drzwi na klucz, rodzice byli już do tego przyzwyczajeni więc po kilku nieudanych próbach dostania się do środka bądź porozmawiania ze mną przez drzwi, odeszli i dali mi spokój. Ich ostatnia wizyta miała miejsce ponad godzinę temu więc wiedziałam, że już nie wrócą. Otworzyłam okno i złapałam się rynny, która znajdowała się zaraz obok niego. Starałam się utrzymać jak najdłużej żeby jak najlepiej zamaskować lekko uchylone okno aż w końcu zsunęłam się po niej w dół. Przykucnęłam przy rzędzie krzaków rosnących wokół domu, na głowę założyłam kaptur, rozejrzałam się dokładnie i stwierdzając iż nikogo nie ma, ruszyłam dość szybkim krokiem przez podwórko. Cicho uchyliłam furtkę i wyślizgnęłam się na zewnątrz. Było ciemno, a drogę oświetlały jedynie latarnie uliczne. Często zdarzało się, że o tej porze chodziłam w kółko tak po prostu, żeby nie przebywać w domu. Tak jak zazwyczaj, wylądowałam ostatecznie w parku oddalonym od domu o jakieś dwa kilometry. Usiadłam na jednej z ławek i odpaliłam papierosa, którym po chwili zaciągałam się z ulgą. Gdyby tylko wiedzieli mnie teraz rodzice, zamordowaliby mnie na miejscu, mówiąc, że to nie przystoi dziewczynie z moim statusem społecznym. Zaśmiałam się szyderczo na samą myśl o tym. Odchyliłam głowę w tył i przymknęłam oczy oddychając świeżym, nocnym powietrzem.
- Nie za późno na nocne spacery? - Usłyszałam głos obok ucha i podskoczyłam zdziwiona.
Otworzyłam oczy i odwróciłam się w stronę tajemniczej osoby, pomimo iż światło lamp ledwo docierało do tego miejsca, rozpoznałam oczy, które właśnie na mnie patrzyły.
- Och nie, znowu ty. - Zajęczałam i wróciłam do poprzedniej pozycji, ponownie zamykając oczy i krzywiąc się gdy poczułam, że chłopak siada obok.
Wydałam z siebie głośny dźwięk poirytowania i rzuciłam z powrotem na łóżko, zakrywając sobie twarz poduszką żeby móc spokojnie wyrzucić z siebie wszystkie słowa nienawiści. Leżałam tak przez dość długi czas, nie zeszłam na żaden z posiłków, który był mi proponowany, zamknęłam drzwi na klucz, rodzice byli już do tego przyzwyczajeni więc po kilku nieudanych próbach dostania się do środka bądź porozmawiania ze mną przez drzwi, odeszli i dali mi spokój. Ich ostatnia wizyta miała miejsce ponad godzinę temu więc wiedziałam, że już nie wrócą. Otworzyłam okno i złapałam się rynny, która znajdowała się zaraz obok niego. Starałam się utrzymać jak najdłużej żeby jak najlepiej zamaskować lekko uchylone okno aż w końcu zsunęłam się po niej w dół. Przykucnęłam przy rzędzie krzaków rosnących wokół domu, na głowę założyłam kaptur, rozejrzałam się dokładnie i stwierdzając iż nikogo nie ma, ruszyłam dość szybkim krokiem przez podwórko. Cicho uchyliłam furtkę i wyślizgnęłam się na zewnątrz. Było ciemno, a drogę oświetlały jedynie latarnie uliczne. Często zdarzało się, że o tej porze chodziłam w kółko tak po prostu, żeby nie przebywać w domu. Tak jak zazwyczaj, wylądowałam ostatecznie w parku oddalonym od domu o jakieś dwa kilometry. Usiadłam na jednej z ławek i odpaliłam papierosa, którym po chwili zaciągałam się z ulgą. Gdyby tylko wiedzieli mnie teraz rodzice, zamordowaliby mnie na miejscu, mówiąc, że to nie przystoi dziewczynie z moim statusem społecznym. Zaśmiałam się szyderczo na samą myśl o tym. Odchyliłam głowę w tył i przymknęłam oczy oddychając świeżym, nocnym powietrzem.
- Nie za późno na nocne spacery? - Usłyszałam głos obok ucha i podskoczyłam zdziwiona.
Otworzyłam oczy i odwróciłam się w stronę tajemniczej osoby, pomimo iż światło lamp ledwo docierało do tego miejsca, rozpoznałam oczy, które właśnie na mnie patrzyły.
- Och nie, znowu ty. - Zajęczałam i wróciłam do poprzedniej pozycji, ponownie zamykając oczy i krzywiąc się gdy poczułam, że chłopak siada obok.